Idzie...

Właśnie- idzie i to wielkimi krokami. W tym roku nie cacka się ani trochę- wparowała do ogrodu i wprowadza zamęt w naszych nieprofesjonalnych umysłach. Siać czy nie? Zdejmować osłony czy nie? Wycinać zeszłoroczne pędy czy czekać? Na razie dajemy sobie po łapach i czekamy- straszą jakimś śniegiem pod koniec tygodnia. Co w międzyczasie?
Po pierwsze niestety praca- w ilościach hurtowych. Staram się nie liczyć ile godzin tygodniowo spędzam pracując. Wynik obliczeń pewnie by mnie zdołował, albo padłabym po jego zobaczeniu. Życie jest nieprzewidywalne i trzeba sobie z tym radzić, ale bardzo bym już chciała, żeby mój grafik wrócił do normy.
I przez tą całą pracę tego międzyczasu praktycznie już niewiele zostaje. Na okazjonalny spacer po ogrodzie, zebranie kilku gałązek, wywalenie martwego kreta, obfotografowanie kolejnej kępy krokusów. A gdzie grabienie i pierwsze ogniska? Gdzie gotowanie smakołyków? Gdzie blogowanie?
Ale w niedzielę zaczęliśmy tegoroczną przygodę z oskołą. Poczytacie o niej w tym zeszłorocznym poście. Tym razem wybraliśmy inne drzewo, inna jest też rurka- tym razem giętka, i pojemnik. Brak odpowiedniego naczynia zauważyliśmy za późno, żeby kryzysowi zaradzić. Rok temu pięciolitrowy baniak po mineralce sprawdził się doskonale. Teraz z desperacji użyliśmy litrowego słoika po miodzie. I już wypiliśmy po szklaneczce brzozowego soku.
Tegoroczna konstrukcja jest mało atrakcyjna.
Jagoda kamczacka, wbrew moim najczarniejszym przewidywaniom, przetrwała i ma już takie wielkie listki.
Martwiło mnie lenistwo rabarbaru- rok temu czerwienił się pod śniegiem już w lutym. Ale oto pojawiły się liściowe mózgi.

!!!
A oto wiosenna lektura- dostałam ją w prezencie i mam zamiar wyczytać od deski do deski:)

I jeszcze kilka zdjęć z budzącego się ogrodu- oczywiście krokusy!
A to "dziki krokus"- co roku kwitnie w trawie pod brzoskwiniami:)
 
 
 
Pszczoła daje czadu,
Drodzy czytacze, teraz posłuchajcie sobie ptasich treli, nagranych prosto z naszego hamaka, a ja zbieram się, żeby napisać o najgorszym poniedziałku świata, powodach dla których jestem czarownicą i prawdach zawartych w celtyckim horoskopie. Żebym tylko to wszystko spamiętała...
PS.: Filmik jest bokiem bo oczywiście zapomniałam, że się nie da filmów obrócić.

Komentarze

  1. piękne te Wasze krokusiki :)
    My też ostatnio jesteśmy tak zarobienie, że , jak to się mówi, : niema kiedy taczki załadować ;) ale... rozpoczęliśmy sezon działkowy od drobnych porządków. Przycięłam szpaler aronii, parę mniejszych drzewek poszło pod sekator, trawa i liście wygrabione, chaszcze przetrzebione.. Kompostownik pełen, obok leży wielgachna sterta gałęzi a jak spojrzysz na ogród, to jakby nic się nie zmieniło. To wszystko co zrobiliśmy to jest kropla w morzu potrzeb :( A czasu brak, niestety. Dojrzewam do podjęcia decyzji o wysiewach w domu i stworzenia własnych flanców... zobaczymy co z tego wyniknie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:)
      Tak to jest z tymi ogrodami- ja żałuję, że nie zrobiliśmy więcej zdjęć z samego początku, wtedy wydawało mi się, że za brzydko żeby fotografować. Ale teraz byłoby dobrze od czasu do czasu zobaczyć na własne oczy, że jednak się coś zmieniło. Bo tak bez porównania to trudno zauważyć jakikolwiek efekt.

      Usuń

Prześlij komentarz