Nie będzie słodko, czyli Torta Rustica
Ogry mają warstwy. Jak cebula i kremówka. I jak tort. W Shreku to porównanie miało zobrazować, że nie wszystko jest takie jak się wydaje. Pod zieloną, grubą i szorstką skórą ogra, może się kryć dobre serce. A pod nazwą tort, bardzo sycące, wytrawne danie. Nie wierzycie? To odkryjcie wraz z nami włoski Torta Rustica.
Jeśli śledzicie fejsbukowy lub instagramowy profil mirabelek, to pewnie wiecie, że pod koniec października udało się nam uciec na chwilę do Włoch. Skorzystaliśmy z długiego weekendu, taniego lotu do Bergamo i na ponad trzy doby teleportowaliśmy się do Lombardii. Znacie pewnie już moją słabość do Włoch i włoskiego stylu życia, dlatego nie będę się rozpisywać nad tym jak przyjemnie było się tak wyrwać. Z pewnością pojawi się tu post na temat miniaturowego ogrodu botanicznego w Bergamo, ale to ma związek moją blogową zajawką. Oczywiście każdemu kto spyta polecę Bergamo- nie wiem czy nie jest to nawet moje ulubione włoskie miasto. Do pochodzenia, poobserwowania i popodsłuchiwania Włochów oraz jedzenia. Na ten przykład Torta Rustica.
Wypatrzony przez konQbka na wystawie jednego z licznych sklepów oferujących niesamowite jedzenie w starej części miasta- Citta Alta. Ja to konQbek- zobaczył, stwierdził, że on musi, i kiedy wracaliśmy do naszego mieszkanka nie było mowy o innym scenariuszu. Tak w naszym plecaku znalazł się kawałek ciasta, w którym kusiły warstwy mięsa, sera i warzyw. Zjedliśmy go wieczorem, kontemplując przepełniony pięknymi widokami dzień i planując kolejny, równie pełen atrakcji. I zastanawiając się, jak takie ciacho przygotować w domu. Bo że je przygotujemy, było pewne jak wieczorne bicie dzwonów w Bergamo.
Wypatrzony przez konQbka na wystawie jednego z licznych sklepów oferujących niesamowite jedzenie w starej części miasta- Citta Alta. Ja to konQbek- zobaczył, stwierdził, że on musi, i kiedy wracaliśmy do naszego mieszkanka nie było mowy o innym scenariuszu. Tak w naszym plecaku znalazł się kawałek ciasta, w którym kusiły warstwy mięsa, sera i warzyw. Zjedliśmy go wieczorem, kontemplując przepełniony pięknymi widokami dzień i planując kolejny, równie pełen atrakcji. I zastanawiając się, jak takie ciacho przygotować w domu. Bo że je przygotujemy, było pewne jak wieczorne bicie dzwonów w Bergamo.
TORTA RUSTICA
300g podgrzybków (nasze! ostatni zbiór!)
2 średnie cebule
250-300g sera żółtego o raczej delikatnym smaku (u nas Edamski)
1 łyżka oliwy + niewielka ilość do natłuszczenia formy
1 łyżka masła
*opcjonalnie trochę białego, wytrawnego wina2 opakowania gotowego ciasta kruchego
1 opakowanie salami w pieprzu (cienkie plasterki, pieprz świetnie wzbogaci smak,)
1 opakowanie szynki szwarcwaldzkiej
kilka łyżek czerwonego pestoGrzyby oczyszczamy i kroimy na dość duże kawałki. Cebulę obieramy i kroimy 'w pióra'. Ser trzemy na grubej tarce.
Na patelni rozgrzewamy oliwę, dodajemy masło i wrzucamy cebulę. Kiedy cebula lekko zmięknie, dodajemy grzyby i podsmażamy, aż zaczną mocno pachnieć i brązowieć na krawędziach. Wtedy dolewamy odrobinę wody, mieszamy i czekamy aż wyparuje. Robimy tak kilkakrotnie, aż grzyby będą miały oczekiwaną konsystencję. Nie dodajemy dużo wody na raz, bo nie chcemy gotowanej grzybowej zupy. Chcemy miękkie, ale nie rozciapane, intensywne w smaku grzyby. I przy odrobinie cierpliwości właśnie takie będą. W dniach, kiedy tęsknimy za dekadencją, pozwalamy sobie zastąpić wodę białym winem. A dlaczego nie? Gotowe grzyby odstawiamy.
Tortownicę natłuszczamy- u nas to była 23cm, spokojnie może być mniejsza, wtedy tort będzie wyższy. Pierwszym opakowaniem kruchego ciasta wykładamy dno i boki tortownicy (najlepiej zarzucić je poza krawędzie formy), nakłuwamy. Układamy warstwy składników- salami, połowę tartego sera, grzyby, resztę sera, szynkę i kończymy pesto. Górę przykrywamy drugim opakowaniem ciasta i zalepiamy dookoła ciastem, które wcześniej zostawiliśmy wystające poza formę. Z pozostałych skrawków możemy zrobić fikuśne dekoracje. Wstawiamy do piekarnika na 180*C. Po 5 minutach wyjmujemy, smarujemy wierzch mlekiem, po czym pieczemy jeszcze 30-40 minut- aż ciasto ładnie zbrązowieje. Po upieczeniu wyjmujemy z piekarnika i odstawiamy do wystudzenia.
To ja poproszę o kawałek takiego włoskiego szczęścia... :)
OdpowiedzUsuńHa! Czyli jednak można jeść tort na obiad bez wyrzutów sumienia ;)
Już ukrojony, zapraszamy! :-)
UsuńHe he! O tym nie pomyślałam! Ale dokładnie tak- tort na obiad! :-)
O matko, a ja jeszcze bez kolacji!!! Oj zjadlabym i zapila czerwonym winkiem....
OdpowiedzUsuńO tak, to byłby bardzo stosowny zestaw ;-)
Usuńoj kusisz Magda...ślinka cieknie jak tylko pomyśle jak to pachnie...ech..wypróbuję na pewno :)
OdpowiedzUsuń:-D Oj pachnie, pachnie! W takim razie czekam na relację jak poszło :-)
UsuńPyszne to jest :)
OdpowiedzUsuńOj jest... cieszę się, że nie tylko my tak myślimy ;-) Pozdrawiam!
Usuń