Park Planten un Blomen w Hamburgu

Piątek. Wrocław tymczasowo otrzymał tytuł jednego z dwóch najzimniejszych miast w Polsce. Ubrana w sweter, który wciągnęłam na siebie zamiast po zimie schować go na tył szafy, idę przez fabrykę pociągów. Staram się skupić na pozytywnym plumkaniu The Ink Spots w słuchawkach, a nie na negatywnym chlupotaniu deszczu o dach hali produkcyjnej. Słabo mi idzie. Czuję, że potrzebuję stąd uciec. Z dala od tej pogody, od błota (kanalizację nam robią- ze Szczodrego zrobiły się Taplary...) i od porannego wstawania. Jak pewnie już zauważyliście w takim stanie ducha wytwarzam posty o zwiedzonych latem ogrodach. Tak też będzie tym razem. Ogród będzie wyjątkowy, bo to właściwie park miejski w wersji de luxe.
Park Planten un Blomen pierwszy raz zwiedziłam zimą- nawet w tej mało atrakcyjnej porze roku zrobił na mnie wrażenie. Spodobały mi się wydzielone strefy tematyczne, szklarnie i wielki plac zabaw, na którym konQbek z bratem zaprezentowali mi wszystkie swoje zabawy z dzieciństwa. Wtedy byłam zdziwiona, że taka zadbana przestrzeń jest otwarta cały dzień i dostępna bezpłatnie. To były czasy, kiedy we Wrocławiu, jeśli nie przytwierdziło się ławki do ziemi śrubami wielkości trzonka od łopaty, znikała ona w przeciągu doby (nie jestem stuprocentowo pewna, czy te czasy już minęły).
W poprzednie lato wróciliśmy do tego ogrodu z konQbkiem, dzięki czemu mogłam zrobić kilka (milion...) zdjęć na bloga. Na wycieczkę wybraliśmy się kolejką podmiejską (nie zatrzymaliśmy się w samym Hamburgu) i spędziliśmy właściwie cały dzień klucząc wśród najróżniejszych roślin i zazdroszcząc mieszkańcom Hamburga ich wersji Central Parku.
Dawno temu teren parku zajmowały wały obronne. Kiedy je rozebrano, powstał otwarty obszar publiczny. Na przestrzeni lat było tam zoo oraz ogród botaniczny (po którym zostały szklarnie oraz posadzony w 1821 roku platan). Dziś, poza spacerowaniem w części ogrodowej, można się pobawić na wspomnianym już placu zabaw, wypić kawę w jednej z kawiarni czy obejrzeć pokaz fontann (wieczorami również w oprawie muzycznej i z efektami świetlnymi). Ja oczywiście skupię się na tym pierwszym.
Poza placem zabaw, gdzie można się wspinać po różnych konstrukcjach, chować w sztucznych jaskiniach i nawet być operatorem mini koparki, w parku znajdują się również miejsca do 'zabaw wodnych'. Tutaj na przykład misja polega na umieszczeniu czerwonego balona w specjalnej obręczy za pomocą strumienia wody. Oczywiście, że próbowaliśmy. Oczywiście, że konQbek jest lepszy...
Najciekawsza pod względem roślin część znajduje się na północy. Misternie zaplanowaliśmy wizytę i zaczęliśmy od Ogrodu Japońskiego. Jest on ponoć największy w Europie, z centralnie położonym stawem i domkiem z tarasem, w którym odbywają się ceremonie picia herbaty i różne warsztaty związane z kulturą Japonii. Obok znajduje się część krajobrazowa- to bardzo spokojne miejsce z pięknymi panoramami. 
Niedaleko jest ciekawa kapsuła, w której mieszkańcy Hamburga umieścili informacje o współczesnych czasach dla przyszłych pokoleń. Można się zatrzymać i pofantazjować jak będzie wyglądało to miejsce, kiedy przyjdzie moment otwarcia metalowej kuli.
To by było na tyle jeśli chodzi o nasz plan, ponieważ nadeszła ogromna chmura i ledwie zdążyliśmy uciec do szklarni, żeby schować się przed wielką ulewą. Nic nie szkodzi- tam też było co oglądać. Szklarnie podzielone są na pięć obszarów- jest na przykład część z paprociami czy sukulentami. W porównaniu z berlińskimi szklarniami, te są zdecydowanie mniejsze, ale dobrze zaplanowane i ciekawie obsadzone. To też jedyna część ogrodu, która nie jest otwarta cały czas (warto sprawdzić godziny na tej stronie).
 
A za szybą takie urwanie chmury.
Po deszczu park opustoszał. Niestety nie było sensu siadać na leżakach na śródziemnomorskich tarasach, bo wszystko ociekało wodą. Wdychając odświeżone powietrze (w końcu to "zielone płuco Hamburga") przeszliśmy w stronę północnego krańca ogrodu, która jest moją ulubioną. To dlatego, że są tam płytkie baseny z betonowymi przejściami, mnóstwo roślin lubiących wilgoć i setki zakątków, w których kuszą białe, drewniane leżaki. Mieszkańcy przychodzą tu czytać, pracować czy napić się kawy. My ulokowaliśmy się przy niewielkiej kawiarni, a że świeciło już piękne słońce, oddaliśmy się popołudniowej sjeście. 
Tarasy to charakterystyczne miejsce- umieszczone na brzegu zbiornika wodnego wspinają się do góry- na samym szczycie znajdują się szklarnie. Na każdym z poziomów są krzesła dla spragnionych relaksu.
Dzielna blogerka przyłapana przez konQbka na testowaniu leżaków.
Oczywiście nie mogło nas zabraknąć w części zwanej "Ogrodem Aptekarskim". Dotarliśmy tam mijając stary ogród miejski z rzeźbami.
 
Część z roślinami leczniczymi jest podzielona na oddzielone białym murem, tematyczne "pokoje". Każdy opisany jest odpowiednią plakietką, we wszystkich znajduje się też mural pokazujący graficznie co w danym miejscu możemy sobie wyleczyć. A wszyscy którzy mówili, że nie mogę mieć ogrodzie konwalii niech jadą do pokoju "sercowego"- jak to zazwyczaj bywa, trucizna w odpowiedniej dawce to lekarstwo :) Jednym z tych "siedmiu podwórek zdrowia" jest też ogródek kulinarny z popularnymi ziołami.
Ostatni temat poruszony przez projektantów tego parku to róże. To była absolutna eksplozja kolorów i zapachów, bo trafiliśmy akurat w czas kiedy większość krzewów kwitła- Hamburg jest znacznie bardziej na północy niż Berlin, w którym w tym samym czasie było już po różach. Podobno można tu posłuchać muzyki klasycznej, nam jednak w zupełności wystarczyło przechadzanie się wśród pełnych przepychu rabat. 
Ścieżki w ogrodzie różanym prowadzą do centralnie położonego pawilonu.
Na tym zdjęciu świetnie widać bogactwo rabat w ogrodzie różanym. Bardzo lubię niebieskie elementy dekoracyjne w ogrodach- te kule na bramkach mnie urzekły.
Ten kształt... Ten zapach...
Na zakończenie dnia przeszliśmy się jeszcze w stronę bardziej parkowej części Planten un Blomen i w pełni usatysfakcjonowani zakończyliśmy wycieczkę.
Taka ciekawa alejka w przejściu do dalszej części parku.
Tradycyjnie na zakończenie pytanie jaka tym razem będzie inspiracja dla nas. Tym razem brzmi ona "zakątki" i punkty przyciągające wzrok. Taki biały leżak postawiony w malowniczej lokalizacji, nawet w małym ogrodzie, jest jak zaproszenie do zatrzymania się na chwilę i poobserwowania natury. Chciałabym u nas mieć takie strategicznie rozmieszczone miejsca do siedzenia i afirmowania zieloności.
I linki, do stron z których korzystałam:

Komentarze

  1. Przepięknie! Zdjęcia robią wrażenie, a dodatkowy Twój opis maluje tak baśniową krainę, że mam ochotę wstać i udać się w stronę mego czterokołowca, co by jak najszybciej móc dotrzeć do tych pięknych ogrodów. Mam nadzieję że kiedyś uda mi się je zobaczyć na żywo :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za komplementy- rumieniec się pojawił się :-) z wyjazdem może warto poczekać, podobno ma coś od nas latać do Hamburga- zawsze to oszczędność czasu ;-) ale bez względu na środek transportu polecam, bardzo ciekawe miasto :-)

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz