Patison o bogatym wnętrzu

*
Ale znów nie Robert. Tylko Cucurbita pepo. A w środku pyszny, pożywny i co najważniejsze błyskawiczny sos z tuńczykiem i kaparami. W ten sposób jednocześnie sprostamy dwóm wyzwaniom: co zrobić z patisonem i co dziś na obiad.
Sos będący nadzieniem patisona nauczyłam się robić dawno temu dzięki koledze zwanym Nizi. Spaghetti z tym sosem zrobił podczas sylwestrowego wyjazdu, czym zaimponował wszystkim dookoła. Wiele lat później znalazłam przepis na podobny sos pod nazwą "Spaghetti po sycylijsku". Z czasem zaczęłam dodawać do niego kapary, bo dobrze komponują mi się z tuńczykiem.

PATISONY NADZIEWANE SOSEM SYCYLIJSKIM Z KAPARAMI (2 porcje)

2 średniej wielkości patisony
3-4 łyżki oliwy
1 średnia cebula
1 mały słoiczek koncentratu pomidorowego (90g)
1 puszka tuńczyka w sosie własnym (170g)
1 dojrzały pomidor
4-5 łyżek kaparów
sól i pieprz do smaku

Patisony myjemy, obcinamy górę i wydrążamy pestki. Spód lekko docinamy, w ten sposób, żeby warzywo równo i stabilnie stało.
Kroimy cebulę w kostkę. W garnku rozgrzewamy oliwę i wrzucamy cebulę- czekamy aż się zeszkli. Dodajemy koncentrat i tuńczyka i dobrze mieszamy cały czas trzymając sos na ogniu. Pomidora kroimy w kostkę razem z pestkami i dorzucamy do sosu. Na sam koniec do garnka wędrują kapary. Solimy i pieprzymy po ich dodaniu, bo kapary mogą być słonawe.
Tak otrzymanym sosem wypełniamy patisony. Górę można przykryć plasterkiem żółtego sera. Patisony układamy w formie do pieczenia skropionej olejem i pieczemy w ok. 180*C, aż staną się miękkie (nie za bardzo, bo będzie ciężko przenieść na talerz). Jemy na ciepło.
Chciałam, żeby mój sos był gęsty, dlatego dodałam tylko jednego świeżego pomidora. Kiedy robię spaghetti, używam pomidorów z puszki, które kroję w kostkę- wtedy sos jest trochę rzadszy.
Nadziewanymi patisonami dzielę się w akcji Pudliszek:)
Patisony wciąż owocują- po wycięciu tych dwóch do nadziania, od razu zaczął rosnąć kolejny. Kabaczki też dają wciąż czadu. Jeśli się mocno nie ochłodzi (dziś rano był 1 stopień na plusie...) to pojemy jeszcze dyniowatych.:)
A ze szklarni usunęliśmy podupadłe arbuzy- rośliny poszły na kompost a owoce do kuchni. wprawdzie są malutkie jak miniaturki, ale bardzo soczyste i słodkie. Takim sukcesem jak samodzielnie wyhodowane arbuzy (no dobra, arbuziki) muszę się pochwalić:)

*Przepraszam za jakość zdjęcia, ale danie to przygotowałam rano a piekliśmy je dopiero po mojej pracy czyli koło 7mej wieczorem. Było już ciemno i brakowało normalnego światła, była sesja pod lampką na biurku:|

Komentarze

  1. Robert Pattison w tym momencie próbuje przejąć Twojego bloga, gdyż nie może znieść, że ciągle używasz go w kuchni. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Niewykluczone. Chociaż kto tam wie czym on lubi być nadziewany?
      Ale jeśli w najbliższym czasie mój blog zacznie błyszczeć wampirycznie to będziecie wiedzieć kto za tym stoi;)

      Usuń
  2. Robertem Pattisonem ubawiłaś mnie do łez! :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz