Pourlopowy marazm

Jest koniec sierpnia a ja zasiadam do pierwszego wpisu w tym miesiącu. Można tu winić urlop, który zdominował pierwsze dwa tygodnie. Ale on już dawno minął, a tu cisza. Bynajmniej nie dlatego, że nic nie robimy. Dzięki Mamie i Młodemu ogród przetrwał najgorsze susze (my chowaliśmy się wtedy przed deszczem w Italii;-)), teraz próbujemy utrzymać nasze rośliny przy życiu. Jest dużo podlewania, porządki, nowe rośliny i wiele nowych pomysłów. I jest wstręt do komputera. Bo jak tu stukać w klawiaturę, kiedy można w zieloność, gdzie stukaniem zajmuje się dzięcioł? No kiedyś w końcu trzeba. To może zacznijmy ciastkami. I cukinią. Oczywiście.
Przez suszę i wysokie temperatury cukinie trochę przystopowały- nawet jeśli wytworzyły już kwiatki, to nie wiązały nowych owoców, albo owoce zostawały upieczone na grządce, zanim jeszcze cokolwiek podrosły. Ale kilka mutantów przeżyło. I te właśnie skończyły w ciastkach przygotowanych według inspirującego przepisu z bloga creme de la crumb. Ciastkach nietypowych- miękkich i wilgotnych, z niezwykle dekadenckim lukrem. Polane nim świetnie pasują do gorzkiej kawy, a same idealnie pasują na śniadaniową przekąskę. Najlepsze tuż po upieczeniu, ale drugiego dnia też zachwycą miękkością. Ktoś coś?

CUKINIOWE CIASTKA Z KREMOWĄ POLEWĄ
200g tartej cukinii (najlepiej utrzeć ją jakieś 15 min wcześniej, odstawić a następnie porcjami odcisnąć nadmiar wody- i dopiero wtedy zważyć)
200g greckiego jogurtu
1 jajko
100g brązowego cukru
100g białego cukru 
3 łyżeczki cukru waniliowego albo wanilinowego
300g mąki tortowej
 1/2 łyżeczki sody
1/2 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki cynamonu
Na polewę (mała porcja)
20g serka kremowego (coś typu Philadelphia)
1 łyżka masła
30g cukru pudru (*czyt. przepis)
szczypta cukru waniliowego albo wanilinowego

Zaczynamy od utarcia cukinii- robiłam też tego dnia placuszki, więc starłam więcej a po odciśnięciu wody odmierzyłam 200 gram. Piekarnik nagrzewamy do 180*C. W misce mieszamy cukinię, jogurt, jajko, oba cukry i cukier wanilinowy. W oddzielnym naczyniu mieszamy mąkę, sodę, sól i cynamon. Dokładnie łączymy suche i mokre składniki. Masa jest dość rzadka- no worries.
Blachę do ciasteczek wykładamy pergaminem. W dość dużych odstępach umieszczamy po łyżce ciasta (ciastka rozlewają się trochę i rosną) i pieczemy 12-15 minut, aż nabiorą delikatnie złotego koloru. Czekamy aż ostygną, zanim przełożymy je na talerz. Pieczemy porcjami aż masa się skończy.
Jeśli czujemy się w potrzebie robimy polewę- roztapiamy masło a następnie cały czas mieszając trzymamy je na nieco większym ogniu aż nabierze ładnej brązowo-złotej barwy (ostrożnie, bo można przypalić). Zdejmujemy z ognia i pozostawiamy do przestudzenia. Dodajemy serek, cukier puder i wanilinowy i dokładnie mieszamy do otrzymania gładkiej masy. Dałam znacznie mniej cukru pudru niż proporcjonalnie jest w oryginalnym przepisie- dlatego nie dodawałam więcej mleka a moja masa była i tak nieco rzadsza. Ostudzone ciastka smarujemy polewą i jemy.
 
I tak powoli, stopniowo muszę znów rozkręcić się z tym blogowaniem. Kolejka jest ogromna, ale motywacja wraca- to plus nadchodzące długie jesienne wieczory; powinno być dobrze!:-)

Komentarze

  1. Ciężko jest wrócić do "normalności" po urlopie, człowiek się rozleniwi, buja w obłokach... I chce w tym stanie pozostać jak najdłużej :)
    Ciasteczka wyglądają kusząco :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a wszystko co przypomina choć trochę o obowiązkach chce się odłożyć na jak najpóźniej:-)

      Usuń
  2. Witam po urlopie!
    Ciasteczka wyglądają obłędnie!Pasują mi na drugie lub ...trzecie ;P śniadanie do kawki:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Były wakacje i nawet od blogowania trzeba było odpocząć.
    Ciasteczka muszą być bardzo smaczne!
    wspaniałego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blogowanie jest ok ale siedzenie przy komputerze już mniej...;-) Miłego popołudnia!

      Usuń

Prześlij komentarz