Ale że co?

No że co? Co się dzieje? Dziś przyszedł czas na podsumowanie ogrodu po naszych wakacjach. Wróciliśmy i zastaliśmy... no właśnie. Co się udało a co nie w sierpniu i ogólnie pojętym sezonie letnim? Cośmy przeskrobali? Co posadziliśmy? Na powitanie moja absolutnie ulubiona rabata w tym roku- nawet jeśli słoneczniki zostały kompletnie zeżarte przez ptaki. Zapraszam!
Relacja będzie głównie fotograficzna bo wiecie- jeden obraz, milion słów czy jak to tam mówią:-)
Długo na wsadzenie czekały suchodrzew tatarski, zaplanowany wzdłuż płotu, jako kontynuacja świdośliwowego nieformalnego żywopłotu oraz niebieska bratwa (baptysja), która po prostu mnie zachwyciła, a ostatecznie znalazła miejsce niedaleko forsycji. Obie dziś zamieszkały na swoim.
Floksy pięknie pachną przy wejściu- coraz bardziej podoba mi się ta kępa, mam nadzieję, że bardzo się rozrośnie. Mirabelkowy urodzaj powyginał "trochę" gałęzie.
Nasze dwie glicynie są słabe- wciąż nie mają dużych przyrostów- szczególnie w porównaniu z trzecim egzemplarzem, który już musieliśmy przycinać, tak szaleje. Dostały w sierpniu trochę biohumusu, podlewamy je i walczymy bo widocznie są na jakiejś zaklętej ziemi. A to najmniejsze maleństwo to milin sprzedany nam jako glicynia. Chyba wciąż nie zdecydował, czy chce z nami zostać.
Malinisko zostało przez sierpniowe upały dosłownie upieczone. Tu widać już trochę nowych liści, ale kondycja naszych krzaków jest naprawdę nędzna.
Nowe stojaki na kiwi może nie zachwycają swoją urodą, ale kosztowały grosze w promocji i są bardziej wytrzymałe niż bambusowe łuki, które były tam do tej pory.
Róża co jakiś czas zachwyca nas kwiatami. Ostatnio zamieszkały na niej dwa wielkie, zielone świerszcze.
Pomidory koktajlowe to jeden z hitów tego lata- owocują nieprzerwanie już drugi miesiąc i są przepyszne. KonQbek ma już plan na pomidorowe eksperymenty za rok. Jedno jest pewne- żaden pomidor nie smakuje tak dobrze jak ten z gruntu, prosto z krzaczka, dojrzały w słońcu. 
Szarłat to kolejny hit, choć zupełnie nie mam pojęcia jak podejść do kwestii jego zbioru. Cukinie zaliczyły stop przy upałach, teraz znów wzięły się do roboty- są kwiatki, są wielkie owoce.
 
Tytuł porażki roku otrzymuje fasola. Na początku było zbyt zimno w nocy, żeby zaczęła rosnąc. Potem od razu zrobiło się gorąco i sucho. I oto mamy takie smętne suszki.
Co ciekawe upały i susza zupełnie nie ruszyły naszych funkii. I te starsze i te posadzone w tym roku rosły sobie spokojnie, niepodżerane przez ślimaki.
Towarzystwo jaśminów jest nieco większe- w sumie pojawiły się trzy nowe. Ten na pierwszym planie jest z tamtego roku- kolejne dwa są tuż obok, a jeden na tyłach. Do tego próbowałam stworzyć im podszyt z przywrotnika z przodu i jasnot bliżej drzew. Zobaczymy jak przetrwają zimę.
Kolejne podejście do podszytu to barwinek. Powoli chciałabym zamienić wszędobylski perz na jakieś ciekawsze rośliny.

Nowość- mahonia, z sadzonki od mamy. Na razie maleństwo, a ja już myślę o galaretce z jej owoców...:-)
Nasza jeżyna w "lasku" z chaszcza do wycięcia awansowała do pełnoprawnego rezydenta. Trochę oporządzona i przycięta ma pełno owoców, które jeśli pogoda da słońce we wrześniu, może mają nawet szansę dojrzeć.
Wrzosy coraz bardziej rozkwitają- w tym roku dokupiłam trzy, żeby uzupełnić rabatę. Ten jest zeszłoroczny, prawie spisany na straty, jednak odbił i nawet kwitnie.
Nasza najtwardsza leszczynka na świecie, która przetrwała w doniczce u mamy, potem posadzona w kiepskiej ziemi radziła sobie super, prawie uległa upałom.
Kolejni nowi mieszkańcy- liliowce. Pierwsza próba z liliowcem nie powiodła się, było mu zbyt sucho pod brzozami. To miejsce jest bardziej wilgotne i powinno bardziej im odpowiadać.
Ugotowana żywcem boćwina odbiła jak tylko obcięłam suche listki. Ta roślina jest nie do zdarcia.
Aster z przodu jest nowy. Te kikuty z tyłu to nasze przepiękne astry. Niestety zostały totalnie upieczone i nie wiem czy są szanse na błękitny żywopłot przyciągający jesienne motyle.
Brukselkowy eksperyment najbardziej zainteresował larwy bielinka:-/
Gruszę upiekły upały. Straciła prawie wszystkie owoce i wygląda bardzo nędznie.
Tak wyglądała pigwa w sierpniu, teraz jest większa i ma coraz bardziej złoty kolor. Są takie trzy. Ciiicho, niech sobie rosną.
Żurawiny miały mnóstwo owoców- prawie wszystko upiekło słońce. 
W tle złota nawłoć- wiem, że niby chwast ale pięknie miodowo pachnie i przyciąga tony owadów. A z przodu, ten zielony kikut to nasze goji. Obecnie obsypane milionem malutkich fioletowych kwiatków:-)
I kolejne dwie nowości- akebia pięciolistkowa zdobyta w obi i kalina- z sadzonki od mamy.
 

A tak, żeby utrzymać ilość pracy czekającej na wykonanie, skoro dziś posadziliśmy ostatnie egzemplarze z kolejki, właśnie kupiliśmy dziesięć kilo dyni hokkaido, trochę czosnków do wsadzenia i barbulę, którą trzeba jeszcze poważnie przemyśleć. Bo nie może być próżni:-)

Komentarze

  1. Ale masz duży, piękny ogród. Zazdroszczę. Ja właściwie mam tylko kilka krzaków i parę doniczek. Długo go uprawiasz, bo rośliny w większości młode? Za parę lat będzie rewelacja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rumienię się i odpowiadam- ogrodem zajmujemy się jakieś trzy lata. Rzeczywiście jest dużo młodzieży, ale mamy też trochę starych drzew- samosiejki brzozy i sadzone przez dziadka owocowe. Wciąż jednak czekam na efekt naturalistycznego gąszczu- bo taki mi się marzy:-)
      Wiesz co mówią- rozmiar nie jest ważny;-) Przy ogrodach to się sprawdza- mała przestrzeń ale fajnie zagospodarowana może być równie atrakcyjna jak wielki park:-)

      Usuń
  2. Ale Ty tego masz!!!! :) Super roślinki i piękny ogród! Mnie ten sezon zupełnie zniechęcił do dalszych prób uprawy :(. Staram się sobie tłumaczyć, że to wstrętny upał pokrzyżował mi plany, a nie mój antytalent ogrodniczy ;P. Fasola ledwo wyrosła.... a teraz nocki takie zimne...nie wiem czy coś z tego będzie. Pomidorki pojedyncze... z zazdrością patrzę na Wasze plony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak to mówią- liczy się jakość a nie ilość, a nasza jakość po tym lecie jest bardzo marna. Fasolą się nie martw- też sobie mówię, że taki rok. Mam wrażenie, że gdzieś tak do czerwca warunki były idealne a potem się rąbnęło i wiele plonów jest zwyczajnie do niczego. Przychylę się do opinii, że to wszystko przez ten wstrętny upał. A o antytalencie ogrodniczym dyplomatycznie zamilknijmy;-P

      Usuń
  3. Romantyczny ogród:) I jakie piękne żurawiny!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, szczególnie te spieczone, melancholijne listki;-) Żurawiny piękne były na początku lipca, teraz są ok, ale jak sobie przypomnę ile owoców się upiekło w słońcu to mnie ściska.

      Usuń
  4. Jak ja lubię takie ogródeczki... cudnie!
    pięknego tygodnia i moc uścisków:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz