Gwoli wyjaśnienia

Gwoli wyjaśnienia zaiste ambaras. Czy może powinnam bardziej na czasie stwierdzić "sorry, damyt". Jakby tego nie ująć- na blogu, jak i w paru innych sferach życia, klapło. Spieszę ze staropolskim "sory", wyjaśnieniem, że "ejołkej" i zapewnieniem, że "albibak". Tylko nie wiem kiedy i jak bardzo. Bo powroty do normalności wcale takie łatwe nie są. Ale po kolei.

Kiedy mnie nie było zaszły dwa rodzaje milczenia i krótko wyjaśnię je oba. Potem spróbuję podsumować co chciałabym, żeby się wydarzyło. A na koniec pożyczę wszystkim szczęśliwego nowego roku. Tylko nie mówcie nikomu, żeby nie zepsuć niespodzianki.
Jak może pamiętacie pod koniec listopada drzyznęło na mnie pracą. Częściowe zastępstwo za koleżankę nadal trwa i nie wiem ile jeszcze. Przyznam, że trochę boję się spytać, żeby nie usłyszeć przerażającego "do końca roku". W związku z tym zaszło milczenie pierwsze. W tygodniu, po powrocie do domu i po wyrównaniu poziomu cukru we krwi, tracę przytomność na jakąś godzinę, po czym reszta wieczoru pozostaje mi na przygotowanie do następnego dnia. W sobotę wytaczam się z łóżka koło południa (próbowałam wcześniej- nie da rady) i weekend spędzam na względnym odgruzowywaniu życia i przygotowywaniu materiałów na cały tydzień. Nie są to warunki sprzyjające blogowaniu.
A milczenie drugie to Święta. Udało mi się wyskrobać kilka dni wolnych, ale na blogu wciąż cisza. Powód? Niestety też praca. Moim planem było odpocząć i owinąć się świąteczną atmosferą najbardziej jak to możliwe. I udało się- z pomocą świątecznej muzyki, filmów, zimnych ogni i odpowiednich dawek nalewki wiśniowej:-) Do laptopa nie zbliżałam się ani na krok, bo czekały na nim zaległości pracowe. Wiedziałam, że jak tylko go uruchomię, skończy się w najlepszym przypadku na wyrzutach sumienia. Taki klasyczny przypadek wyparcia problemu. I udało się. Kosztem mirabelek, ale z korzyścią dla mojego zdrowia psychicznego.
I tak zaszedł rok 2016, a tu cisza. Lista tematów jak zwykle w kolejce- coś o naszym poplonie w jesiennej rosie, coś o ogrodach odwiedzonych w wakacje, coś o zimowym ogrodzie. Lista planów- może nie taka długa, ale za to mamy tu dość ciężki kaliber. W tej sytuacji nie trzeba robić postanowień noworocznych, same się uformowały. Bardzo mnie ciekawi co z tego wszystkiego wyrośnie. Pewne jest, że blogować dalej będę, z mniejszą częstotliwością dopóki nie odpuści praca, ale będę. Wyzwanie Jamiego Olivera na facebooku powróci- w święta nie przerwałam przygotowywania raz w tygodniu dania według jego przepisu, jak zwykle dokumentacja zawiodła. I ja powrócę. Do normalności. Względnej. Kiedyś.
A na zakończenie chciałabym Wam wszystkim życzyć dobrego roku- lepszego niż najlepszy do tej pory. Niekoniecznie w jakiś spektakularny sposób- takiego po postu. Niech wszystko naturalnie się zbilansuje- wewnętrznie i zewnętrznie. I nie dajcie się! W końcu to tylko kolejne 365 dni. O kurczę! Właśnie sprawdziłam, że jednak 366. Dobra, 29 lutego wszyscy chowamy się pod kocem i przeczekujemy;-)

Komentarze

  1. wszystkiego co najpiękniejsze i jedyne w swoim rodzaju :****

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. :-D Dziękuję za wyrozumiałość i jeszcze raz wyrażam zachwyt nad zupą z ziemniaków i pora. Pragnę poczuć jej zapach:-)

      Usuń
  3. Zyczę Ci zwolnienia i mniej pracy. Wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku!!!
    moc uścisków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że się uda! I wzajemnie! Pozdrowienia:-)

      Usuń
  4. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Nie jest o jakieś strasznie długie milczenie:-) Wychodzę z założenia, że blogowanie ma być przyjemnością, dlatego nic na siłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nic na siłę. Ale smutno, kiedy czasu brak na przyjemności:-)
      Również wszystkiego dobrego!

      Usuń
  5. Oby 2016 był fajny, oby przyniósł same pozytywne zmiany i pozwolił spełnić choć parę marzeń:)
    Wszystkiego dobrego ido zobaczenia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-)Część pierwszą pozostawię bez komentarzy. A co do drugiej- koniecznie do zobaczenia! Obiecuję poprawę!

      Usuń

Prześlij komentarz