Biegiem do ogrodu

Jadąc z jednej pracy do drugiej (tak, tak, niestety wolne wtorkowe przedpołudnia odeszły w zapomnienie...) zobaczyłam pięknie kwitnącą miejską śliwkę. I musiałam iść do nas, sprawdzić jak tam nasze mirabelki. Mimo, że miałam dosłownie pięć minut, udało mi się sfotografować kilka skarbów.
Ale bym chciała mieć chociaż kilka wolnych popołudni. Zaraz wzięłabym się za wycinanie zeszłorocznych chaszczy, zbieranie pozrywanych gałęzi, porządkowanie grządek- już nawet rozplanowane mam od czego zacznę. I cóż z tego, skoro po wyliczeniu ile godzin tygodniowo pracuję (w końcu się odważyłam) i dodaniu przejazdów wyszło mi, że właściwie to cud, że znajduję czas na trochę sportu i spanie. Właściwie to cud, że mi jeszcze nie odbiło.

Szczególnie po ostatnich dwóch poniedziałkach. Bilans tego z zeszłego tygodnia: wielki ból głowy, dwa zepsute samochody, nocne wycieczki, żeby pożyczyć Matiza bez prędkościomierza (do pracy trzeba jakoś dojechać) i, grubo po północy, kontrola policji. Na szczęście nie zakończona mandatem (ale za to przewidziana słowami "Jeszcze mnie dziś policja powinna zatrzymać!...). 
W tym tygodniu poniedziałek przebiegał bez większych ofiar dopóki nie chciałam wziąć prysznica. Wtedy wyskoczył korek odpowiedzialny za ciepłą wodę, a kiedy chciałam go włączyć, wywaliło coś grubszego. Prąd był tylko w wybranych gniazdkach w domu a podgrzewacz do wody się spalił. No i nie ma ciepłych pryszniców do odwołania...
Ech... i jak tu osiągnąć zen?
Nie pomógł sprint po ogrodzie- właściwie tylko wzmógł frustrację, spowodowaną brakiem czasu. A ogórki kiedy wetkniemy w doniczki czy rozpikujemy miętę? Pomocy!
Największa dzisiejsza radość- zakwitły pierwsze fiołki!!!
A to dowód, że floksy przetrwały. Już się nie mogę doczekać ich cudownego zapachu.

Kolejny powód do radości- wygląda na to, że żubrówka rozrośnie się w piękną dorodną kępę!
Kozłki ponownie próbują przejąć ogród.
Piękny różowy pigwowiec jest już gotowy na wiosnę.
A takie listki znalazłam na malinach.
Malwa też została z nami.
Marzec to dla mnie sezon prezentów. Tu kolejny, po książce, ogrodowy rarytas- znaczniki grządek w postaci ślicznych kamyków. Już się nie mogę doczekać jak sfotografuję je w ich miejscu przeznaczenia:) Dziękuję dzidy!!! I to jeszcze nie koniec ogrodowych prezentów...
 Tyle radości w ogrodzie, a ja nie mam tam czasu zajrzeć- smutne.

Komentarze

  1. Cudne zdjęcia (może jest szansa na większe?). Życie jest właśnie takie i może dzięki temu doceniamy te wyjątkowe piękne chwile w szalonym chaotycznym biegu z jednej pracy do drugiej ...
    pozdrawiam,
    m.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komplement:) Niestety te zdjęcia robiłam telefonem, więc ich rozmiar jest ograniczony, spróbuję dodawać większe jeśli to będzie możliwe, ale nie wiem jak to zagra w szablonie:)
      Staram się jak mogę docenić te piękne chwile pomiędzy gonitwą myśli i zdarzeń, ale czasem są tak krótkie, że ciężko je nawet zauważyć. Może trzeba zacząć spisywać? To byłoby miłe- zamiast list rzeczy do zrobienia, lista drobiazgów, które ulepszyły dzień:)

      Usuń

Prześlij komentarz