Ucieczka nad Jezioro Como
Chcielibyście czasem przenieść się w
świat powieści napisanej przez Waszego ulubionego autora? Spotkać te
wszystkie wampiry, tych Szkotów, milionerów z ekscytującymi zwyczajami
czy białowłosych mutantów? Ja mam kilka takich książek, które chciałabym
przeżyć w technikolorze i 3D. Ale jak to bywa w życiu, rzeczywistość
sama wybrała tę, która stała się ostatnio tematem przewodnim mojego
życia. Chcecie wiedzieć którą? Jeśli tak, to zapraszam do czytania-
szczególnie, że dla odreagowania mam dla Was trochę cudownych, włoskich
widoków.
Stephen King, "Dallas '63"- wielka cegła,
do której podchodziłam jak żaba do jeża, bo przecież jak można napisać
coś ciekawego o próbie udaremnienia tak znaczącego wydarzenia jak zamach
na JFK. Cóż, jak się jest Stephenem Kingiem, to można. A jak się czyta
tak jak ja- wsiąkając całkowicie w książkowy świat, to można złapać
paranoję, że oto mi przydarza się to samo.
Nie
mówię tu o podróży w czasie- tak źle jeszcze ze mną nie jest;-) Chodzi
mi o to, jak rzeczywistość reaguje na próby zmienienia jej. W "Dallas
'63" przeszłość podejmuje walkę- im bliżej bohater jest wpłynięcia na
przeszłe wydarzenia, tym częściej pojawiają się niebezpieczne anomalie.
Moja rzeczywistość zdaje się reagować dokładnie w ten sam sposób. Kiedy w
końcu postanowiliśmy coś zmienić, zaczęło się sypać dosłownie wszystko.
Z każdej możliwej strony. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że może
wszechświat daje nam jakieś znaki.
Moja
taktyka zmienia się zależnie od... sama nie wiem czego, może proporcji
hormonów w mojej krwi. Raz walczę i planuję, żeby za chwilę jak Ania
Shirley, "pogrążyć się w odchłani rozpaczy". A ostatnio staram się o tym
nie myśleć. Szukam innych tematów, które zaprzątną moją przegrzaną
głowę. I znajduję- szczególnie kiedy trafię na zdjęcia z wakacji. I
dlatego, po tym przydługim wstępie, dziś zabiorę Was nad włoskie Jezioro
Como, do przepięknego ogrodu przy willi Carlotta.
Nad
jezioro przyjechaliśmy samochodem, po drodze zatrzymując się na nocleg
przy niemieckim Zamku Łabędzia. Kto śledził mirabelkowego Instagrama w
wakacje, mógł na bieżąco obserwować naszą podróż- z przymusowym
zwiedzaniem Mediolanu i innymi przygodami. Nad jeziorem zaplanowaliśmy
trzy noclegi pod namiotem i wizyty w kilku słynnych ogrodach.
Pierwszy
na naszej liście był ten przy willi Carlotta. Zwiedzanie go jako
pierwszego było niefortunne- był najpiękniejszy ze wszystkich i żaden
następny nie zrobił już na nas takiego wrażenia. Może trzeba było go
sobie zostawić na koniec?
Sama willa
została wybudowana na przełomie siedemnastego i osiemnastego wieku. Ten
piękny budynek wart jest zwiedzenia (jeden bilet)- można tam między
innymi zobaczyć replikę Erosa i Psyche, z innej perspektywy, niż ta
prezentowana zazwyczaj w podręcznikach. Muszę przyznać, że pieczołowicie
odrestaurowane wnętrza i malownicze widoki z okien podziałały i na
naszą wyobraźnię.
Ale
celem właściwym naszej wizyty był oczywiście ogród. Najstarsze jego
części powstały już na początku osiemnastego wieku, za czasów jednego z
pierwszych właścicieli. Ale to Jerzy II, książę Saksonii-Meiningen, mąż
tej Carlotty, której nazwę zawdzięcza willa, nadał mu ostateczny kształt
i wzbogacił go o wiele roślin. A kolekcja jest imponująca i niezwykle
różnorodna.
Kompozycje egzotycznych roślin zachwycają. |
Jest
klasyczny ogród włoski, spływający harmonijnie ze zbocza. Jest część
japońska z niezliczonymi rodzajami bambusów, które cudnie szumią na
wietrze. Jest las różaneczników- czy raczej dżungla, z poskręcanych,
grubych konarów (wiosną muszą wyglądać nieziemsko). I jest wąwóz
porośnięty paprociami. To miejsce urwało nam głowy. Byliśmy przekonani,
że zaraz zza któregoś ogromnego pióropusza liści wylezie najprawdziwszy
dinozaur, tak bardzo to miejsce przypominało rycinę przedstawiającą
jakiś jurajski las.
Tak, te chaszcze z tyłu to bambusy. |
Po lewej rózanecznikowa dżungla. Po prawej cynamonowiec, o którym za chwil parę. |
Szkoda, że zdjęcie nie oddaje w pełni uroku tego miejsca. |
Przed willą są takie oto tunele, obwieszone dojrzewającymi cytrynami, mandarynkami i pomarańczami. |
Niewielkim
rozczarowaniem było 'muzeum' narzędzi rolniczych- bardzo ładna, ale też
maleńka szklarenka. No i cynamonowiec. Ale nie dlatego, że coś z nim
było nie tak. O nie. Był piękny i majestatyczny, ale osoby które nie
wierzyły, że to naprawdę cynamonowiec narażone były na obrażenia. Na
przykład podczas próby powąchania kawałka kory. Na przykład z powodu
rozcięcia skóry na udzie metalową tabliczką (na której jak wół było
napisane, że to cynamonowiec- karma). Na przykład to mogła być dzielna
blogerka, poświęcająca się dla celów dokumentacyjnych. I na przykład ma
bliznę do dziś...
Budynek bliżej to muzeum. A ten w tle to już prywatna willa i ogród. Może Clooney'a? |
A potem zaczęła krecieć lew... |
Podsumowując-
ogród przy willi Carlotta to punkt obowiązkowy na liście atrakcji do
zwiedzenia nad Jeziorem Como. Żeby go zwiedzić potrzeba przynajmniej
trzech godzin- to ważne, szczególnie jeśli tego samego dnia chce się
zwiedzić jeszcze inne ogrody. Parking znajduje się wzdłuż ulicy- część
jest darmowa, ale miejsca bardzo szybko się zapełniają, część płatna
(opłata w parkomacie, stosunkowo niedrogo- 1-2 Euro za godzinę). Bilet
upoważnia do zwiedzenia ogrodu i willi- kosztuje 9 Euro. Warto pamiętać o
wygodnym obuwiu- park znajduje się na zboczu, na które trzeba się
wdrapać, żeby zobaczyć najbardziej spektakularne widoki (panorama
jeziora...). I mieć coś do przekąszenia na jednej z wielu malowniczo
położonych ławeczek.
I
patrzcie. Prawie zapomniałam o tej szarej, kapiącej rzeczywistości,
która z pewnością chce mnie zjeść. Mentalnie siedzę sobie pod
cynamonowcem (...), patrzę na spokojne wody Como i zażeram kanapkę z
mozzarellą i nieprzyzwoicie soczystymi włoskimi pomidorami.
Przysiądziecie się?
Przepięknie! Mam nadzieję, że uda mi się w tym roku wybrać do Begamo i nad Como! Co zobaczyć nad jeziorem? Mam w planach Varenne, Como, Lecco - co jeszcze?
OdpowiedzUsuńByliśmy nad Como jedynie 3 dni i z pewnością nie zgłebiliśmy potencjału tkwiącego w tym miejscu. Moim zdaniem koniecznie wjazd kolejką z Como do Brunate, piękny widok nawet jeśli sama miejscowość na górze mocno wyludniona (dla nas to był plus), poza tym opactwo nad zatoką Piona (Abazza di Piona)- byliśmy tam z samego rana, cisza, spokój, piękny widok na Carlottę i przemykający mnisi, Bellagio- świetna wycieczka bo trzeba tam dojechać brzegiem jeziora i niezrównane widoki, w Varennie poza ogrodem Willi Monastero polecam Castello do Vezio- ciężko się tam wdrapać, ale to bardzo ciekawe miejsce z fazowymi rzeźbami i hodowlą ptaków drapieżnych (byliśmy w trakcie karmienia- super sprawa i można zrobić niesamowite zdjęcia:-)) O tych ostatnich miejscach mam zamiar coś jeszcze napisać, więc zapraszam do zaglądania!
UsuńAlez cudownie... jak w bajce:)
OdpowiedzUsuńJak spojrzałam na twoją skaleczoną nogę, aż mnie wszystko zabolało:)
całuski
Jak patrzę na bliznę to też mnie czasem na wspomnienie otrząśnie;-) Cóż, sama sobie jestem winna.
UsuńComo rzeczywiście jest bajkowe:-)
Pozdrawiam!
Pięknie!
OdpowiedzUsuńMagdo, wczoraj wysłałam do Ciebie maila proszę sprawdź skrzynkę i jak najszybciej wyślij wiadomość zwrotną :)
Dziękuję za komplement i za cudowną wiadomość:-D Serdecznie pozdrawiam!
Usuń