Rabarbar w kruchym
Trwanie
w stanie zawieszenia nie jest dobre. Nie służy nam i naszym rupieciom,
które piętrzą się już nie tylko w naszym pokoju. Nie wpływa pozytywnie
na nasz ogród, który znów zaczyna przypominać nieużytek. No i nie
ułatwia życia naszemu rabarbarowi, który już drugi sezon spędza w
doniczce. Z tego wszystkiego chyba to on właśnie radzi sobie najlepiej,
produkując ogromne liście. Usuwam je, bo możliwości doniczek są
ograniczone, a nadmiar rabarbaru utylizuję w kuchni. Wiecie, 'zero
waste' i te sprawy. Czyli, że będzie ciasto :-)
Na blogu
było już kilka przepisów z rabarbarem- wyskoczą po wpisaniu 'rabarbar' w
wyszukiwarkę, która tak przy okazji jest moją ulubioną funkcją tego
nowego szablonu. Tym razem miałam ochotę na klasyczny placek z plecionką
kruchego ciasta na wierzchu. Wiecie, taki jak w kreskówkach wystawiany był na parapecie, żeby ostygł i jego aromat przyciągał Pluta.
Poszperałam w internetach (główna inspiracja to ten przepis),
zmutowałam kilka przepisów, dodałam coś od siebie i wyszedł klasyk. Ale
z tak niesamowitym nadzieniem, że koniecznie musicie go spróbować.
Wcześniej upieczony rabarbar jest cudownie pełen smaku- o wiele
bardziej, niż duszony w syropie. Mówię Wam- koniecznie!
KRUCHY PLACEK Z PIECZONYM RABARBAREM
Na nadzienie
650g łodyg rabarbaru
250g cukru
1 łyżka syropu waniliowego
Na ciasto
450g mąki
2 łyżeczki cukru
1 łyżeczka soli
225g zimnego masła
4-5 łyżek zimnej wody
1 jajko (do posmarowania placka)
gruby cukier (do posypania ciasta)
Rabarbar
kroimy w kostkę, mieszamy z cukrem i przykryty folią aluminiową
wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 200*C. Pieczemy 15 minut,
następnie zdejmujemy folię, dodajemy syrop waniliowy i pieczemy jeszcze 5
minut, aż cukier na łodygach zacznie się ładnie karmelizować. Ja
piekłam rabarbar dodatkowo jeszcze jakieś 10 minut, pod koniec włączając
termoobieg, bo chciałam zredukowac ilość soku. Gotowe nadzienie dobrze
odstawić na chwilę do ostygnięcia.
Mąkę,
cukier i sól mieszamy, dodajemy zimne masło pokrojone w kostkę i
mieszamy do otrzymania czegoś w rodzaju kruszonki (na tym etapie robot
planetarny oszczędzi wiele wysiłku :-) ). Wyrabiając dodajemy 4-5 łyżek
zimnej wody, aż ciasto zacznie się łączyć i powstanie kula. Jest to
trochę żmudny proces, ale wierzcie mi- w końcu się ukulesi, nie
panikujcie i nie dodawajcie za dużo wody*. Gotowe ciasto dzielimy na pół
i chowamy obie części do lodówki na 30 minut.
Piekarnik
nagrzewamy do 190*C.Wysoką, okragłą formę nacieramy tłuszczem i
osypujemy mąką. Ja wolę jednolite formy do placków, bo miałam w swoim
życiu przygodę z taką z wyjmowanym dnem i z sokiem z szarlotki w rolach
głównych. Ciasto wyjmujemy z lodówki i rozwałkujemy na grubość około 3
milimetrów. Rozkładamy je na natłuszczonej formie, tak żeby zostało
trochę na brzegu. Na cieście rozkładamy rabarbar, starając się nie dodać
zbyt dużo soku (jeśli zostanie, nie wylewajcie go- to pyszny
rabarbarowy syrop). Z pozostałego ciasta możemy wyciąć jakieś ozdoby
foremkami do ciastek, lub zrobić klasyczną plecionkę. Ważne, żeby w
wierzchiej warstwie było kilka otworów, żeby nadzienie mogło w miarę
swobodnie bąbelkować. Gotowe ciasto smarujemy rozbełtanym jajkiem,
posypujemy grubym cukrem i wstawiamy na niższą półkę do piekarnika.
Pieczemy około godziny, aż placek pięknie się zezłoci.
I
najważniejsze- NIE JEMY ZARAZ PO UPIECZENIU (i nie pytamy skąd blogerka
to wie). Nadzienie jest gorące jak lawa i nie tyle rozpuszcza się w
ustach, co raczej rozpuszcza usta. Taka magia cukru prosto z piekarnika.
Kiedy
ciasto już ostygnie, znacznie łatwiej ukroić zgrabny kawałek. Pozostaje
tylko szybko przygotować jakiś napar, zasiąść wygodnie i oddać się
afirmacji życia. Albo chociaż placka. I cieszyć się chwilą obecną, nawet
jeśli to wciąż trwanie w zawieszeniu. Bo co by się nie działo, to
lepiej wisieć z ciastem niż bez:-)
*To
jest kruche ciasto bez jajek, które bardzo lubię, szczególnie z takimi
słodkimi nadzieniami. Jeśli wolicie takie z jajkiem, po prostu użyjcie
sprawdzonego przepisu na kruche ciasto. To wyrabia się trochę trudniej,
ale jest bardzo chrupkie i delikatne w smaku.
Uwielbiam te kreskówkowo-amerykańskie klasyki. I nadal czekam na dzień, kiedy wreszcie uda mi się wypleść taką piękną kratkę! :)
OdpowiedzUsuńOj my też! Ten link który podałam ma 'pod-link', w którym jest krok po kroku jak zapleść kratkę :-) A to ciasto nadaje się do tego, bo jest takie trochę makaronowe na surowo :-)
UsuńWłaśnie dlatego sobie go wezmę i zapiszę, bo ja mam sprawdzony przepis na kruche którym owszem, świetnie wykleja się foremki, ale rwie się przy każdej próbie zrobienia kratki. A skoro ten jest przetestowany, to warto zapamiętać! :)
UsuńO widzisz! To daj znać jak wyszło :-) Pozdrówka!
UsuńCiasto kruche..hmm..różne różniste na nie przepisy..nieodmiennie pyszne...jakie nie piekłam..staram się nie używać proszku do pieczenia...paradoksalnie może, bo ja-chemiczka..ale tak..pieczone owoce używane w ciastach są zawsze i absolutnie najbardziej przepyszne...kwintesencja smaku..taka prawda..powiem tylko, że najbardziej mnie urzekły pieczone śliwki w ciastach...są super...wypróbuj, to sama zobaczysz.. :)
OdpowiedzUsuńO kurczę! Pieczone śliwki! Jak ja ich teraz pragnę!
UsuńZrobię je do kawy :)
OdpowiedzUsuńOj tak- z kawą gra świetnie :-) Daj znać jak smakowało :-D
Usuń