Układam klocki młotkiem
To będzie bardzo krótki post w związku z tym, że w moim świecie na najbliższe tygodnie czas wolny (a właściwie czas w ogóle) anulowano. Próbuję się w tym wszystkim ogarnąć, ale to jak układać domek z lego, duplo i drewnianych klocków na raz. I duplo jest tu najbardziej adekwatną nazwą. Tym czasem wiosna operuje w ogrodzie. A nikt jej nie przeszkadza.
No może przeszkadza minimalnie- zobaczcie jak wygląda nasze odchwaszczone malinisko. Rzuciłam się jeszcze w truskawki dookoła jabłonki, ale energii mi już na zdjęcie nie starczyło. Wszystko to w krótkich przerwach w życiu, stąd tak mizernie. W planach jest jeszcze borówkowisko, które zarosła gwiazdnica i róże pomarszczone, którym trzeba poprzycinać suche pędy. I jeszcze gałęzie brzozowe trzeba po wichurach pozbierać. I dosiewy zrobić. To na razie lista priorytetów.
A to kilka kwiatków- odchwaszczona sasanka zachwyca ilością kwiatów. I tradycyjny, żółty ni to chwast, ni to kwiatek.
A na koniec zdjęcie, które całkiem nieźle odzwierciedla bajzel, jaki panuje w moim życiu w obecnej chwili. To jest półka znajdująca się nad biurkiem. Załadowana do granic możliwości- miejsce na książki skończyło mi się już dawno. Do tego milion dodatków- kartki z notatkami, pieczątka do pracy, szablony bród, które odrysowywałam na prezentowe kubki, minutnik, dziwne figurki, z których każda coś przypomina... Siedziałam na łóżku i kiedy spojrzałam na te półki, zobaczyłam swoje życie. Taka wieczorna metafora- chyba mi się już mózg przegrzewa.
I to tyle. Przepisów na dobre nomz nie będzie, bo blogerka nie ma czasu gotować. Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie odwołać Wielkanoc.
PS. Ale bym upiekła jakieś ciacho...!
Jeśli polka obrazuje Twoje życie, to ja tu widzę piękny drewniany dom :). Juz sie wpraszam na parapetowe ;P
OdpowiedzUsuńNo wiesz, jak się zmieścisz- bo to na razie chyba najbardziej realny metraż w moim przypadku;)
UsuńNo to faktycznie dzieję się w Twoim życiu, oj dzieje:)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci żeby się jakoś dzień naciągnął i udało się wszystko pozałatwiać, żebyś mogła cieszyć się chwilami spędzanymi na plewieniu gwiazdnicy hihih Bo do niej to trzeba i czasu i nerwów:D
Moja mama jak się o niej wspomni to zmienia kolor...hihih ze złości;)
Pozdr
To łączę się z Twoją mamą w bólu:) Chociaż bardziej od gwiazdnicy nienawidzę perzu- te ciągnące się korzenie, brrrr. Przy nim wyrywanie gwiazdnicy to prawie medytacja- tylko ona za to odrasta na potęgę. Ale na dzień dzisiejszy chętnie bym poplewiła zamiast tak ganiać.
Usuń