Ogród po powrocie

Czekał na nas cierpliwie. Doglądany przez mamę i brata, podlewany w najsuchszych zakątkach, zarastający bujną, podeszczową trawą. W nagrodę za opiekę podzielił się cukiniami, z którymi mama przygotowała swoje popisowe leczo. A kiedy wróciliśmy zaskoczył nas ilością czekającej w nim pracy- koniec wakacji!
Takie widoki przywitały mnie po tygodniowej nieobecności:
Mirabelki jeszcze są!
Róża pomarszczona nie kwitnie tak obficie jak rok temu, bo w związku z krótszymi wakacjami nie miałam czasu jej odtrawić. Wciąż jednak potrafi nas zaskoczyć pięknym kwiatem.
Róża portlandzka jest piękna nawet w deszczu.
Krwawnica i morwa radzą sobie koło akacji.

Lekko przywiędnięta rabata kwiatowa.
Nawłoć i pysznogłówka zakwitły pod naszą nieobecność.
Gruchy skończą w cieście a grzyb niestety na nic się nie zda- ślimaki były pierwsze.

Cukinie!
Oczywiście plony trzeba było zużyć, dlatego przygotowałam eksperymentalny sos do wspomnieniowego makaronu- bo smakiem nawiązywał trochę do naszych wakacji. Był też prosty- w sam raz na pourlopową zamułę i remontowaną kuchnię.

SOS POMIDOROWY Z TUŃCZYKIEM I CUKINIĄ DO MAKARONU
 1 średnia (ok 400g) cukinia (nasza!)
1 puszka kawałków tuńczyka w oliwie
1 średnia cebula
4 łyżeczki koncentratu pomidorowego
ok 20 pomidorków koktajlowych (nasze!)
sól, pieprz, oregano i sok z cytryny (lub kwasek cytrynowy) do smaku

Cukinię myjemy, obcinamy końcówki i trzemy na grubej tarce. Odstawiamy na kilkanaście minut. Tuńczyka otwieramy i odlewamy trochę oliwy do garnka, podgrzewamy. Cebulę kroimy w kostkę i szklimy na gorącym oleju. Dodajemy tartą cukinię, najpierw odcedzając puszczony sok i mieszając trzymamy chwilę na ogniu. Dodajemy koncentrat pomidorowy, dokładnie mieszamy i dusimy kilka minut. Odcedzamy tuńczyka z oleju i dorzucamy do sosu, mieszamy aż kawałki się rozdrobnią. Na koniec dodajemy całe pomidory- nasze nie były mocno dojrzałe, więc nie rozpadały się mocno i miały fajny kwaskowaty smak. Sos podgrzewamy aż pomidory nie zmiękną. Od czasu do czasu mieszamy, żeby nie przypalił się od spodu. Przyprawiamy solą, pieprzem, oregano i, jeśli to konieczne, sokiem z cytryny lub odrobiną cukru. Podajemy z ulubionym makaronem na ciepło- sos nadaje się też do ponownego podgrzewania- gwarantuję, że drugiego dnia jest równie pyszny.
Jeśli ktoś woli rzadszy sos, można nie odcedzać cukinii. Ja pomidorowy najbardziej lubię bardzo gęsty, taki który konsystencją przypomina bardziej puree niż sos właściwy, dlatego starałam się, żeby miał jak najmniej płynu.
I zjedliśmy,powspominaliśmy, jeszcze tylko lampka jakiegoś wina do kontemplacji by się przydała...

Komentarze

  1. Same wspaniałości :) przepiękne kwiaty :))

    OdpowiedzUsuń
  2. A w tym roku będzie coś z róży? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie, poza nalewką, która sobie leżakuje, nie mam nic w planach. Niestety kwiatów jest mniej niż rok temu, bo ogrodniczka nie miała czasu wykarczować różowiska, a nasze róże kwitną najlepiej jak mają przestrzeń:(

      Usuń

Prześlij komentarz