Majowe spontany

Maj. Przeładowanie systemu. Zmniejszona odporność na pracę i na życie. Czas bezmyślnego wgapiania się w bąbelki powoli pękające w piance cappuccino. Sezon wirusowo rozprzestrzeniającej się narkolepsji. O poranku, kiedy słońce rzuca się na naszą szybę niczym psiak wylizujący twarz zaspanego właściciela, odwracamy się w poduszkę i mamroczemy wymówki. Desperacko potrzebujemy naładowania baterii. Próba pierwsza w piątek, kiedy to spakowałam mamę i Monię do samochodu, i wraz z niezbędnymi sagankami kawy wybrałyśmy się do Sycowa. Próba druga w niedzielę, na ogrodniczym targu pod Iglicą. Czy udało się znaleźć zagubioną energię gdzieś pod krzakiem?
Piątkowy wypad do Sycowa był genialnym pomysłem. Jedynym minusem było to, że mogłyśmy się wybrać dopiero po mojej pracy. Na miejsce dotarłyśmy przed trzecią. Oznaczało to, że mamy dwie godziny na zwiedzenie ogrodu i małe (...) zakupy. Oprócz nas w ogrodzie nie było kompletnie żadnych gości- spokój, kumkające żaby, uciekające z polanek sarenki- cały ogrom parku dla nas. Cudowny relaks, zwieńczony kupnem jaśminu o złotych liściach (w moim przypadku) i niezłej gromadki nowości do ogrodu rodziców. Pakowanie samochodu przypominało grę w tetrisa- kombi miało swoje niezaprzeczalne plusy.
To nowo wykończona skarpa, wokół której już zdążyły się zadomowić piękne białe różaneczniki.
 
 
Dowód na to, że tulipany najokazalej prezentują się w dużych grupach. Część z nich jeszcze nie przekwitła, więc mogłyśmy obserwować ich show.
Jak mój czosnek niedźwiedzi będzie duży... to go zjem oczywiście;-)

Od kiedy w Gardeners' World przeczytałam, że z Judaszowca można zrobić na przykład lemoniadę, marzy mi się taka piękność w ogrodzie. Niestety nie mam odwagi go posadzić, bo wiem, że to bardzo delikatna roślina. W Sycowie zauważyłyśmy dwa okazy- oba cudownie obsypane kwiatami.
Kolejne marzenie- żółty żarnowiec (powiedzcie to szybko trzy razy pod rząd;-)), Przegapiłam moment, kiedy był w sklepach i teraz żałuję bo żarnowiec podobno leczniczym jest, a poza tym fantastycznie przyciąga owady.

Na tytułowym zdjęciu tego posta widać całą kępę tych atramentowych różaneczników. Moja mama nie mogła się im oprzeć i kupiła jeden. Za okazały krzew, sięgający mi do pasa zapłaciła 30 złotych. Jedynym minusem tego zakupu było to, że Monia spędziła drogę powrotną z kwiatami nie tylko we włosach, ale i pewnie między zębami- oj tęskno za kombi:-)
O sycowskim arboretum pisałam rok temu- link dla zaciekawionych:-)
W niedzielę przez przypadek dowiedziałam się, że we Wrocławiu odbywa się Wielki Kiermasz Ogrodniczy pod Iglicą. Spontanicznie wybraliśmy się zobaczyć o co chodzi. Osobiście nazwałabym to wydarzenie raczej Wielkim Kiermaszem Kiełbas z Grilla i Góralskich Przysmaków, ale tych kilka szkółek, które miały swoje stoiska, mogło pochwalić się naprawdę dorodnymi roślinami. Nie było szalonych nowości ani ciekawostek- raczej te najpopularniejsze gatunki na balkony i do ogrodów. Ja skusiłam się na ogromną naparstnicę, piołun, kolendrę i miód nawłociowy. KonQbek zainspirował się stoiskiem firmy Heldros i postanowił odnowić uprawę roślin owadożernych. Jeśli pasjonujecie się tego rodzaju zieleniną albo chcielibyście rozpocząć przygodę z muchołówką albo inną rosiczką, polecam ich gorąco. Pan służył fachowymi poradami, a na ich stronie znajdziecie naprawdę ciekawy wybór owadożerców.
Jak będę obrzydliwie bogata to kupię sobie takie miedziane narzędzia do ogrodu. Podobno są nie tylko ładne, ale mają też zbawienne działanie na ogród (i ogrodnika:-)). Pan miał również garść materiałów dotyczących permakultury- dla ciekawych link fejsbukowy
Pomimo, że oba wyjazdy były bardzo przyjemne, nie udało się odnaleźć zagubionej energii. Planujemy podjąć jeszcze jedną próbę- w Wojsławicach, choć właśnie dziś okazało się, że praca konQbka najprawdopodobniej zdewastowała nam plany. Cóż, przyjdzie mi przeprosić się z nożycami do trawy i rzucić się w róże:-)

Komentarze

  1. jak tam pięknie :)
    szkoda, że do Sycowa mam tak daleko :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) Nie pozostaje nic innego tylko ruszać w Polskę zwiedzać ogrody:-)

      Usuń
  2. Mam żółty żarnowiec, właśnie zabiera się do kwitnienia, ale jeszcze małty jest. Mam też taką rudo - czerwoną odmianę żarnowca, on zakwita jakiś tydzień później. Obie roślinki dostałam w prezencie dwa lata temu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taką rudą widziałam ostatni w sklepie i prawie kupiłam, ale marzy mi się taki blado-żółty, a póki co wymyśliłam tylko jedno miejsce, więc twardo szukam tego:-)

      Usuń
  3. Maj jest pięknym miesiącem... to przebudzenie przyrody jest cudowne:) Wszystko jest takie soczyste i zielone:)
    cudownego weekendu kochana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż szkoda, że brak czasu się tym wszystkim nacieszyć- mieć tak cały miesiąc wolnego na afirmowanie przyrody, to by było coś...

      Usuń

Prześlij komentarz