Leniwiec pospolity jesienią
Od kilku dni mam wielkiego lenia. Nie mogę wykrzesać z siebie żadnego entuzjazmu, sflaczało mi wszystko i dynda w okolicach kostek. Moją postawę życiową można podsumować jednym słowem: "meh" (obowiązkowe lekkie wzruszenie ramion).
Każdy kubek herbaty i kawałek ciasta są świetnym pretekstem do siedzenia i bezmyślnego patrzenia się w ekran komputera. Największa aktywność na jaką mnie stać to czytanie książki- choć przy opisach bitew się gubię, bo za dużo się dzieje. Początkowo nawet szukałam jakiś wymówek- że ciemno się robi, że pogoda nie taka. Ale koniec końców musiałam przyznać przed samą sobą, że to po prostu Lenius Gigantus.
Może macie jakiś sprawdzony sposób na ożywienie jesiennego zombie? Ja takiego na razie nie znam, więc oferuję pretekst do zamulania- ciasto i filiżankę kawy.
GRUSZKOWA CHLEBO-BABKA Z IMBIREM, CYNAMONEM I ORZECHAMI
400g mąki
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki imbiru
200ml oleju
400g cukru
3 jajka
2 gruszki (raczej twarde, niedojrzałe)
2 łyżeczki syropu waniliowego
czubata szklanka zmielonych orzechów
Piekarnik nagrzewamy do 180*C. Formę do babki nacieramy tłuszczem i wysypujemy bułką tartą albo kaszą manną. Gruszki myjemy, usuwamy gniazda nasienne i kroimy w kostkę. Można też usunąć skórkę (ja zostawiłam bo mi nie przeszkadza). Orzechy mielimy- w oryginalnym przepisie (tutaj) były grubo siekane ale u nas nie wszyscy mogą takie jeść dlatego zmieliłam.
W dużej misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę, sól, cynamon i imbir. W drugiej misce mieszamy olej, cukier i jajka- do uzyskania jednolitej masy. Masę łączymy z suchymi składnikami. Dodajemy gruszki, orzechy i syrop waniliowy. Dokładnie mieszamy i wlewamy do formy. Z tej ilości wychodzą dwa bochenki albo jedna duża babka. Ciasto pieczemy około 60 minut do suchego dźgulca. Ostatnie 15 minut piekę z grzaniem z dołu, żeby nie przypiec za bardzo wierzchu. Ciasto studzimy ok. 10 min w formie. Najlepiej smakuje drugiego dnia po upieczeniu.
Tak wygląda nadwyżka orzechowa (prezent od wujka), a tak wyglądała nadwyżka gruszkowa:) |
Nomz na dworze w listopadzie bez zamarzniętego glucika pod nosem, to dopiero luksus! |
No i jest- aromatyczna wymówka, żeby usiąść przy kawie i zamulić. To jest niesamowite, ale dziś uraczyłam się tym ciastem na tarasie. I to nie w eskimoskim futrze a w swetrze, bez szalika. Temperatury u nas są naprawdę przyjazne i zupełnie nie listopadowe. Wprawdzie taras jest już pusty, bez roślin doniczkowych, ale tuż obok kwitnie przepiękna biała róża. W listopadzie!
Jesienna róża |
Wprawdzie nie u nas w ogrodzie, ale tak piękna, że muszę się podzielić. |
Jesienią bardziej niż kiedykolwiek kwiaty wyglądają jak z impresjonistycznych obrazów. |
Ja jadłam ciacho i delektowałam się kawą a Teodor popisywał się swoimi wspinaczkowymi umiejętnościami. |
Koty są najszczęśliwsze na świecie, bo od kiedy nie ma liści jest dużo łatwiej wspinać się po drzewach. |
Mój kot robi dokładnie to samo, zwłaszcza popisuje się tak przy gościach:) Na jesiennego lenia giganta proponuję energiczny spacer na mrozie, we mgle lub nawet deszczu - ożywia ciało i umysł:)
OdpowiedzUsuńPrawda, że koty mają w sobie ukrytych performerów? Szczególnie wtedy, kiedy zaczynamy mówić naszym gościom "Nie no, mój kot to nigdy...":)
UsuńZnam dobroczynną moc spaceru ale na początek trzeba się na niego wybrać- a leń trzyma tyłek przy fotelu:)
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!