Dolnośląska Skandynawia

 Macie dość kolejnego deszczu, gradu albo tego, że zalało Wam znów piwnicę? To pomyślcie o Skandynawii. Nie dlatego, że tam  jest zimniej- wręcz przeciwnie. Od kilku tygodni pogoda w krajach skandynawskich jest piękna- ciepło i słonecznie. Temperatura jest tak wysoka, że maszyniści pociągów w Szwecji, protestując przeciwko zakazowi noszenia szortów, noszą do pracy spódnice. Nic tylko bukować lot do Sztokholmu. Żeby ułatwić wszystkim wczucie się w klimaty skandynawskie proponuję drożdżowe bułeczki- tradycyjnie są z cynamonem- moje zrobiłam trochę bardziej wiosenne.
Takie bułeczki jadłam pierwszy raz w Niemczech, potem długo szukałam ich w Polsce i znalazłam- w kawiarni Marcello (pisałam o niej tutaj). Dziś można je dostać w wielu miejscach. Oczywiście zawsze chciałam zrobić je sama. Pierwszy przepis jaki znalazłam był w kalendarzu Thermomixa u mnie w pracy. Skserowałam go, ciasto wyrobiliśmy u znajomych, którzy posiadają to cacko i mogliśmy się delektować pysznymi bułkami. Ale bez Thermomixa też się da! Oto dowód:

SKANDYNAWSKIE* BUŁECZKI DROŻDŻOWE Z RÓŻĄ

600 g mąki
80 g cukru
50 g świeżych drożdży
1/2 łyżeczki soli
100 gram masła
300 ml mleka
2 jajka
 Na nadzienie 
100 g cukru
płatki róży (jak najwięcej, ja miałam płatki około 10 kwiatów róży pomarszczonej)
szczypta kwasku cytrynowego
100 g ciepłego masła

*różne przepisy podają, że są to norweskie, fińskie albo szwedzkie bułeczki- uogólniłam je więc do skandynawskich:)

Mąkę, cukier, drożdże i sól mieszamy razem. Rozpuszczamy masło i do letniego dodajemy mleko i jajka. Mieszamy z suchymi składnikami na jednolitą masę i zostawiamy do wyrośnięcia na co najmniej pół godziny. W między czasie przygotowujemy nadzienie- płatki ucieramy z cukrem i kwaskiem aż się rozdrobnią, dodajemy miękkie masło i palcami wrabiamy je w różany cukier.
Taki róż to chyba każdy lubi:)
 Kiedy ciasto wyrośnie wyrabiamy jeszcze chwilę i rozwałkujemy na duży prostokąt. Im cieniej rozwałkujemy tym mniejsze będą bułeczki. Ciasto smarujemy nadzieniem i zwijamy w roladę (od strony krótszego boku). Tak otrzymany rulon kroimy na jedno- lub dwucentymetrowe plastry, plastry stawiamy pionowo i spłaszczamy od góry, starając się, żeby z co najmniej jednej strony ciasto wyszło na bok (będzie widoczny ślimak z nadzienia). Bułeczki wkładamy do nagrzanego piekarnika, na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy 20-25 minut w piekarniku nagrzanym do 200*C. UWAGA! Bułeczki pieczemy tylko z góry, bo lubią się przypalać od spodu. Długość pieczenia zależy oczywiście od pieca- potrzeba tu nieco wyczucia.
Bułki najlepiej smakują jeszcze ciepłe (można je podgrzewać jeśli wystygną). Jeśli ktoś woli wersję cynamonową, wystarczy zamienić płatki róży na półtora łyżeczki zmielonego cynamonu i zrezygnować z kwasku cytrynowego (przepisy z cynamonem można znaleźć pod nazwą: norweskich, szwedzkich w wersji Ikea, szwedzkich w wersji Thermomix lub nawet fińskich). Gwarantuję, że w wersji klasycznej też są przepyszne.
Jeszcze gorące:)
Jadłam jeszcze ciepłe bułeczki, popijałam kawą inką (po latach ponownie się nią zachwyciłam) i zatęskniłam za światem z książek Camilli Lackberg. Za nostalgiczną Fjallbacką, z licznymi zbrodniami ale i z pięknymi widokami i pysznym jedzeniem. Dziś jest tam słońce i 21 stopni. Mój telefon mówi, że u nas też od jutra słońce. Byle do jutra w takim razie.
Róża pomarszczona w dziczy
W taką pogodę Teodor chowa się gdzie się da. Tu- do naszej szklarni. Uchwyciłam moment, w którym przekonuje się, że ogórki kłują.

Niezrażony pokłutym nosem Teodor poszedł spać w szklarni.

Komentarze

  1. Taką bułeczkę to bym chętnie schrupała!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. To przez ten róż:P Ale ogólnie nie są bardzo słodkie- nadzienia jest akurat na tyle, żeby był aromat i smak, ale to nie dominuje drożdżowości bułeczki:)

      Usuń
  3. super przepis - muszę kiedyś spróbować

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz