Sekret skrywa Charlotte
Dziś zapożyczony tytuł posta- oryginalnie ze "Skarbu Narodów", ale dla mnie od Moni i Zuzy, które po obejrzeniu tego hitu z Nicolasem Cagem, powtarzają tę kwestię kiedy tylko robią czy jedzą szarlotkę. Tytuł idealnie oddaje charakter tego wypieku i mogę go spokojnie dziewczynom zadedykować. Bo rzeczywiście Charlotte skrywa sekret- aromatyczną, słodką i różową tajemnicę...
Szaleństwo szarlotkowe zaczęło się od Jamiego i jego przepisu na klasyczną szarlotkę (w wyniku którego jabłka panowały tu i tu). Z tego powodu w domu było dużo różnych jabłek, a ja zakupiłam tradycyjną ceramiczną formę do wypiekania tego ciasta (pieczenie w zwykłej spinanej poskutkowało szorowaniem piekarnika). I można było kontynuować eksperymenty.
Przepis na tę szarlotkę znalazłam na pięknym blogu Viridianki i od razu podziałał on na moją wyobraźnię. Po pierwsze z powodu konfitury z płatków róż, którą uwielbiam. Po drugie z powodu zastosowania mąki gryczanej. Kaszy gryczanej od dzieciństwa nienawidzę za zapach, od jakiegoś czasu robię jednak do niej podchody. Póki co mentalne- staram się sobie samej przemówić do rozsądku, że może jednak warto spróbować. Mąka wydała się niezłym krokiem pośrednim.
SZARLOTKA GRYCZANA Z RÓŻĄ
50g mąki ziemniaczanej
duża szczypta soli
150g masła
2 łyżki cukru trzcinowego
Nadzienie
1kg jabłek (u mnie babcine antonówki)
2 łyżeczki cukru trzcinowego
1 cytryna
2 szczypty cynamonu
5-6 łyżeczek konfitury z płatków róży (oczywiście nasze:))
1 żółtko
cukier do posypania
Przesiewamy mąki i sól, dodajemy pokrojone w kostkę masło i cukier. Siekamy nożem do otrzymania grubej kruszonki. Dodajemy kilka łyżek lodowatej wody i wyrabiamy do otrzymania gładkiego ciasta. Chłodzimy 30 minut w lodówce, wyjmujemy i rozwałkowujemy na dwa cienkie placki wielkości formy do pieczenia. Jeden umieszczamy w formie, drugi rozkładamy na papierze. Znów chowamy do lodówki-na co najmniej dwie godziny.
Jabłka myjemy, obieramy i usuwamy gniazda nasienne. Kroimy w kostkę i mieszamy z sokiem z cytryny, cukrem i cynamonem. Podgrzewamy na małym ogniu aż jabłka się rozpadną a masa będzie dość gęsta. Zostawiamy do ostudzenia.
Piekarnik nastawiamy na 175*C. Ciasto w formie wyjmujemy, smarujemy konfiturą różaną, wykładamy mus i przykrywamy drugą porcją ciasta. W górnej warstwie wycinamy kilka otworów. Wierzch ciasta smarujemy roztrzepanym żółtkiem i posypujemy cukrem. Pieczemy 60-70 minut aż ciasto się zarumieni.
Można je jeść na gorąco, jest pyszne, ale kawałki nie trzymają formy. Tylko na zimno możliwe jest wycięcie zgrabnego trójkącika:)
Nasza forma okazała się większa niż w przepisie, więc na górną warstwę zabrakło nam ciasta- na szczęście w lodówce była jeszcze kulka ciasta z poprzedniej szarlotki i mogliśmy ją dodać. Przez to i przez dodatek żółtka szarlotka nie była w pełni bezglutenowa, ale nam to nie przeszkadzało. A smak gryki? Lekko wyczuwałam znienawidzony zapach, ale w smaku ciasto jest świetne- lekko orzechowe i bardzo kruche. Dużo delikatniejsze, niż ze zwykłej mąki. Może się jeszcze dam przekonać...
No i ten różany sekret! Cała magia tej szarlotki to dodatek tej konfitury. Jabłka i róże to związek idealny:)
Intrygujące połączenie smaków, zaciekawiłaś mnie :)
OdpowiedzUsuń:) Do mnie też bardzo przemówiło- i gwarantuję, że jabłka i róża to jest to!
Usuń