|
Takie kraniki zamontujemy, kiedy będziemy mieć wodę:) |
Nasz ogródek to wciąż jedna
wielka dzikość. Im więcej zrobimy, tym bardziej widać to, czego nie zrobiliśmy.
Jest góra gałęzi, której nie chcemy ruszyć, bo wiemy, że zimuje w niej jeż.
Jest świąteczna choinka wrzucona przez sąsiadów. I mnóstwo suchej trawy,
chwastów i liści. Spomiędzy tego wyłaniają się nędzne skrawki- grządka borówek,
wyznaczone poletko pod zioła, malinisko. A, no i rabarbar- odwieczny, tylko
uporządkowany (podczas tego procesu część została nawet posadzona do góry
nogami...). Nie ma gdzie usiąść- chyba, że liczy się brzozowa kłoda przy
miejscu na ognisko. Na dobrą sprawę nie ma nawet wody- mamy wywierconą studnię
i rurę do niej, ale brakuje pompy. W garażu czeka jedna zdobyczna, ale wymaga
kompletnej renowacji. To potrafi być demotywujące- jak taki kawałek ugoru
zamienić w przytulny zakątek? W momentach zwątpienia myślę sobie, że nie takie
ugory zwalczono, i zawsze wtedy troszkę mi lepiej.
Jednym z miejsc, które powstało w
miejscu totalnego nieużytku jest włoski ogród La Mortella, w którym mieliśmy
szczęście być w 2010 r. Znajduje się on na malutkiej wyspie niedaleko Neapolu.
Wyspa nazywa się Ischia i nie mam pojęcia w jaki sposób odmieniać tą nazwę. Sam
ogród znajduje się w powulkanicznym wąwozie, który został nawodniony i
obsadzony tropikalnymi roślinami. Jego projektantem był Russel Page, a
pomysłodawczynią Lady Susana Walton. Była ona żoną Brytyjskiego kompozytora
Williama Waltona. Dla niego opuściła rodzinną Argentynę i przeprowadziła się do
Europy. Historię ich życia i miłości można poznać dzięki filmowi, który
wyświetlany jest w sali koncertowej w ogrodzie. Jest to opowieść o pięknej
kobiecie, która poświęca wszystko dla ukochanego. Poznaje go na przyjęciu, tuż
po poznaniu on- ponad dwa razy starszy od niej cudzoziemiec, oświadcza się jej
a Susana wkrótce te zaręczyny przyjmuje. Wyjeżdża z nim na inny kontynent,
gdzie okazuje się, że życie z taką sławą jaką był William Walton nie jest
rzeczą łatwą. Więcej na temat Państwa Walton można przeczytać na stronie ogrodu
(niestety tylko po
włosku i angielsku;
tym, którzy znają angielski polecam też fantastyczny wywiad
z Susaną na stronie radia BBC - można go ściągnąć).
|
W jednej z licznych fontann rośnie ogromny lotos- wydaje mi się, że to lotos orzechodajny. |
Myślę, że jednym z powodów
powstania tego ogrodu była tęsknota Susany za domem rodzinnym i dziką przyrodą
Argentyny. W podzielonym na różne zakątki ogrodzie znajdziemy rośliny typowe
dla Ameryki Południowej, które czują się tu jak w domu. Każde drzewo czy krzew
mają tu swoją własną historię, dla niektórych zbudowane zostały specjalne
budynki (jak dla Wiktorii królewskiej). Do swojej oranżerii z orchideami
Susana sprowadziła nawet przepiękne ptaki.
|
Szklany dom Wiktorii królewskiej |
|
Jeden z kolorowych mieszkańców oranżerii |
|
Drzewo kapokowe jest jedną z najciekawszych i najczęściej fotografowanych roślin w ogrodzie |
W całym ogrodzie jest wiele urokliwych
miejsc. Na mnie największe wrażenie zrobiła świątynia słońca, do której
prowadzą kamienne schody i centralny wąwóz, przez który leniwie sączy się
strumyk (stworzony po to, żeby poprawić mikroklimat całej doliny). Ponieważ
William Walton lubił efekt jaki daje słońce przebijające przez poszycie,
większość roślin w głównym wąwozie to takie, z ciekawymi, prześwitującymi
liśćmi. Ale to co najważniejsze w tym ogrodzie to atmosfera. Pomimo, że Lady
Walton już się nim nie zajmuje (zmarła 21.03.2010- dziś jest trzecia rocznica),
wciąż czuć w nim jej obecność. Mieszkała tu do końca swych dni, potrafiła
czasem pojawić się wśród zwiedzających i zabawiać ich historiami ze swojego
barwnego życia.
Kiedy go odwiedziliśmy, latem
2010 roku, ogród był pełen gości z całego świata. Wielu z nich jechało z
odległych zakątków specjalnie po to, żeby zobaczyć dzieło Lady Walton. Myślę,
że byliśmy jednymi z niewielu, którzy trafili tam przez przypadek. Miejsce to
przyciąga miłośników ogrodów, ale również fanów muzyki- często odbywają się w
nim koncerty pod egidą Fondazione William Walton i William Walton Trust. Są to
fundacje założone przez Susanę, mające upamiętniać i kontynuować dzieło
Williama Waltona.
My spędziliśmy w ogrodzie cały
cudowny dzień- kończąc swoją wycieczkę na zboczu wzgórza górującego nad ogrodem.
Jest tam zakątek poświęcony Lady Walton, a w nim fontanna o nazwie „Zwierciadło
duszy”. Nieopodal znajduje się „Skała Waltona”- wielki głaz pod którym
spoczywają prochy kompozytora. W tak znakomitym towarzystwie siedzieliśmy,
jedliśmy prozaiczne bułki i patrzyliśmy na powoli zachodzące słońce.
|
Specchio dell'anima- Zwierciadło duszy |
|
Skała Waltona |
Komentarze
Prześlij komentarz