Śniegowość pospolita

Kiełki nieświadome sobie rosną, a za zaparowanym oknem śnieg...
Jako straszyli nas w prognozach pogody- wróciła zima. A właściwie, to po pierwsze ona nigdzie sobie nie poszła. Ciągle tu siedzi, mrozi i sypie.
Rano stare, znajome, gołoledziowe korki- budzik trzeba ustawiać na wcześniejszą godzinę, żeby mieć cień szansy dojechać na czas do pracy. A przed wyjściem zawinąć się w te wszystkie warstwy sweterków, płaszczy i szalików. Wyć mi się chce, bo muszę jeszcze dziś trochę poobcować z pogodą i wrócić do pracy. A drogi na wsi nie posypane.
Na szczęście nasze nasionka są jeszcze za małe, żeby sięgać do parapetu i nie widzą co dzieje się za oknem. Kalarepki wychodzą z pojemników razem z ziemią- chyba przesadziliśmy z liczbą nasionek na doniczkę. Ogórki są wielkie, jeden kiełek jest w stanie podnieś niezłą bryłkę ziemi. Ale najwspanialsza jest trawa cytrynowa. Chude to takie, że ledwie widać, ale gnie się do światła jak szalone.
A teraz, po wzmocnieniu się kawusią i zrelaksowaniu Milesem Davisem [na taką pogodę tylko ten album:)] trzeba wyruszyć do wielkiego miasta, zarobić pieniądze na nowe kwiatki. Zrobię wszystkim test- niech mają za swoje jak im się chce przychodzić w taką pogodę:)

Komentarze