Nuda
Zupełnie niespodziewanie trafiła mi się w miarę wolna niedziela, ale co z tego? W nocy było -16*C (to tłumaczy zamarznięte od wewnątrz szyby w samochodzie podczas podróży do domu) a to uniemożliwia jakąkolwiek działalność w ogrodzie. Możliwe, że idzie wiosna- sądząc po liczbie traktorów na trasie, za jakimi musieliśmy się wlec, jest już całkiem blisko. Ale poza traktorami, wszystko jest zamarznięte. Nasze kiełki przyhamowały, tylko ogórek puścił mini listki właściwe. A ja mam szczerze dość noszenia kozaków.
Pamiętacie rabarbarowy listek sprzed paru tygodni? Tyle widać dziś:/ A kiedy poszliśmy zobaczyć ogródek i zrobić zdjęcie, zamarzły nam paszczęki i ręce. Po powrocie musiałam się ratować gorącą herbatą. Jeszcze nie doszła do stóp i dalej mam zimne, a tego nie lubię.
Gdzie jest Wally? Kto znajdzie rabarbar? |
Było jednak małe pocieszenie- w śniegu znaleźliśmy żółtego krokusa (właśnie się dowiedziałam, że to oznacza fenologiczny początek wiosny!). Może jeszcze nie wszystko stracone? Może jeszcze, po astronomicznej, kalendarzowej, fenologicznej i meteorologicznej, przyjdzie i prawdziwa wiosna?
Z braku postępów ogródkowych umieszczam zdjęcie małego szczęścia doniczkowego. Na urodziny dostałam pełen pąków jaśmin, który od kilku dni kwitnie i pachnie. Oto on:)
Niestety nie da się umieścić zapachu na blogu- musicie mi zaufać, że jest boski. |
W prawdzie daleko mi do nudy, ale w kwestii ogrodowej czuję się totalnie niewyżyta. Dlatego pragnę umieścić tu piosenkę, która oddaje mój ogródkowy stan duszy- po prostu nuuuuuuudzęęęę sięęęęę...
Komentarze
Prześlij komentarz