Siała baba mak

Dokumentacja procesu siewczego. Mieliśmy nawet pomocniczkę i kontrolera jakości w jednym:)
Wtorek był dniem nasiennym- wolną chwilę rano poświęciliśmy na wysianie tego co w instruktażu miało "wysiew II-III". W prawdzie nie sprawdziliśmy czy według kalendarza ogrodniczego to dobry dzień na sianie, ale mamy nadzieję, że coś wzejdzie. Niestety, człowiek nie zawsze ma czas wtedy, kiedy natura by chciała (żeby siać, żeby nie było niedomówień :)).
Dziś jest piątek i już wiem, że kalarepka dostała szału. Oberżyna, arbuz, poziomki, ogórek szklarniowy i trawa cytrynowa jeszcze śpią. Niestety chwilowo słońce znów jest za grubą warstwą chmur, więc ilość światła nie sprzyja kiełkowaniu.
Z niepowodzeń- nasze pierwsze podejście do domowych kiełków skończyło się porażką. Skuszona opisem pewnej kretowatej (na jej blogu) zakupiłam różniste kiełki i chwyciłam za szklankę. Niestety, pomimo tego, że dbaliśmy o wilgotność nasion, tylko niewiele z nich wykiełkowało. Zanim reszta zdecydowała się dołączyć, kiełki zaczęły specyficznie, wcale nie kiełkowo wonieć i skończyły w koszu. Myślę, że mogły mieć za mało światła. Mam jeszcze kilka torebek, ale ogarnęła mnie jakaś taka nieśmiałość i nie mam odwagi montować kolejnej uprawy. Ale nie składam broni, więc pewnie jeszcze o domowym kiełkowaniu napiszę.
Kolejna rzecz, która nie do końca wypaliła to bielenie drzew owocowych. Udało mi się dorwać wapno i pomyślałam, że byłoby bardzo profesjonalnie machnąć nasze drzewka na biało. Cieszyło mnie to strasznie, dopóki nie wyczytałam, że bielenie drzew w marcu nie ma sensu. Chroni ono przed pękaniem kory przy zmianach temperatury wczesną wiosną. W marcu różnice nie są już tak duże, więc wapnowanie wtedy to tylko sztuka dla sztuki. Kwestię skonsultuję jeszcze z mamą- może jej szamańska wiedza dostarczy nam jakiś argumentów, żeby jednak nasze drzewka pomalować. W końcu nigdzie nie jest napisane, że to szkodzi. Prawda? (to nie jest pytanie retoryczne...)

Komentarze